https://youtu.be/dPBUPvop9sc

CZY DOBRA WSPÓŁPRACA MIĘDZY MARKETINGOWCAMI, A PROCUREMENTEM JEST MOŻLIWA? JAKIE ZYSKI MOGĄ Z NIEJ WYNIEŚĆ OBIE STRONY? O TYM W KOLEJNYM PROGRAMIE SHORTLIST RELACJE OPOWIE JOANNA BUJARSKA-CISZEK, DYREKTOR MARKETINGU MARIE BRIZARD WINE & SPIRITS POLSKA.
Marta Macke: Opowiadałaś nam o bardzo ciekawej współpracy marketingu z działem zakupów, ale nie tylko podczas przetargu, ale również przy projekcie.

Jest to dość niespotykane, że ta współpraca występuje oraz że marketing mówi, że ona jest dobra i potrzebna.

Joanna Bujarska-Ciszek: Dla mnie dobra to za mało powiedziane. Mnie się zdarzyło w życiu zderzyć z projektem, który był absolutnie wyjątkowy.

To wyglądało w ten sposób, że pod koniec czerwca dowiedziałam się, że opakowanie głównej marki, którą sprzedajemy, czyli wódki Krupnik, możemy wykorzystywać tylko do końca sierpnia. Czyli dostałam dziesięć tygodni na zrobienie zupełnie nowej butelki.

Dla tych, którzy cokolwiek wiedzą na temat szklanych opakowań, wiadome jest, że jeden etap takiego projektu, a mianowicie tworzenie samych form do butelki trwa około szesnastu tygodni. W związku, z czym sprawa już z samego początku wydawała się absolutnie przegrana.

No, ale przecież kochamy takie projekty. Ja musiałam narysować taką butelkę od początku, dać jej nową etykietę, być w zgodzie z DNA marki, zrobić to w taki sposób, żeby, to mogło być produkowane na linii, żeby się zmieściło do kartonów oczywiście i aby to odbyło się w absurdalnym czasie dziesięciu tygodni.

Powiem szczerze, że chyba by mi się to nie udało jakbym nie otworzyła się na współpracę z procurementem. Moja koleżanka zaproponowała mi, żebyśmy zaczęły pracować od razu równolegle z producentem butelek z huty szkła.

Ale ja w pierwszym momencie podeszłam do tego na zasadzie: nie no jak, przecież ja zawsze pracuje, ze światowymi agencjami designerskimi i mam od razu kierować się do grafików w hucie szkła?

Jednak byłam otwarta na wszystkie propozycje i każdą współpracę — i tak też się stało, że zaczęłam równolegle pracować z agencją designerską, a następnego dnia spotkałam się z grafikami z huty szkła.

Pracowałam z nimi równocześnie i to w ogóle nie miałoby żadnych szans, gdyby nie pomoc procurementu, bo to wynika z relacji zbudowanych między zakupami a dostawcą, a także z możliwości i znajomości tematu. Sama nie dałabym rady tego zrobić.

To jest projekt, który z pewnością jest jednym z największych sukcesów w moim życiu, właśnie ze względu na to, że udało się nam pobić rekord. Ta butelka 12 września trafiła na linie produkcyjne, a to absolutny rekord, którego o ile mi wiadomo, nie pobiła żadna inna firma, nawet ta produkująca bardzo znane napoje gazowane.

Rafał Karski: To trochę chyba jest tak, że z jednej strony marketingowcy powinni mieć super relacje z podmiotami, z którymi bezpośrednio pracują, a z drugiej strony oczekujemy tego, aby procurement, który ma swoich dostawców i partnerów, też z nimi miał dobre relacje.

Więc ten sukces polega na tym, że te dobre relacje między procurementem, a ich klientami, oraz między Twoją agencją a Tobą łączyły się w jeden zespół.

J.B-C: Właśnie, relacje to słowo-klucz. Relacje zaczynają się od tego, że dwie lub więcej osób rzeczywiście chcą ze sobą współpracować i czy są otwarte na tę współpracę.

Dla mnie podstawą jest zaufanie. Gdybym ja nie miała zaufania doprocurementa, a on do mnie i nie wierzylibyśmy, że coś może z tego wyjść, to tak naprawdę nie byłoby podstawy, na której moglibyśmy zbudować coś bardziej sensownego.
Więc w tych relacjach, liczy się przede wszystkim dobra wola dwóch stron. Zaufajmy sobie, że ja mogę stworzyć jakąś szansę dla Ciebie, a Ty możesz stworzyć jakąś szansę, czy dodatkową opcję dla mnie i korzystajmy z tego wspólnie.

Bardzo często nasze ambicje stawiają nas w takim punkcie, w którym trudno jest nam otworzyć się na innych, ponieważ wydaje się nam, że tak dużo wiemy o świecie i mamy takie duże doświadczenie, że pomijamy takie relacje, które mogą być dla nas naprawdę bardzo pomocne.

Myślę, że właśnie procurement jest tego znakomitym przykładem. W tej chwili od czasu tego mojego doświadczenia praktycznie każdy projekt, jaki zaczynam, angażuje procurementa od pierwszego spotkania.

Przykładowo, jeżeli spotykam się z menedżerem jakiejś gwiazdy, z którą chciałabym współpracować, to na takie spotkanie zapraszam już osobę z procurementu.

Czasami jest też tak, że szukaliśmy dojścia do jakichś ludzi, a moja koleżanka z procurementu potrafi to tak załatwić, że możemy zacząć rozmawiać z zupełnie innej stopy.

To też trochę wynika z takiej niewiary w to, żeprocurement może się znać na wszystkim, bo rzeczywiście, kiedy ja słyszę, że są to ludzie, którzy zajmują się zakupem energii, gazu, zboża, długopisów, to jeżeli ja wymyślam jakiś bardzo skomplikowany stand do sklepu, który musi być zrobiony z jakiegoś wyjątkowego materiału, to trudno jest przyjąć, że taka osoba może się na tym wszystkim znać. A jednak.

M.M: Myślę, że my będziemy wykorzystywać tę rozmowę z Tobą też w różnych szkoleniach i projektach, które prowadzimy, bo często zgłaszają się do nas właśnie zakupy z takim pytaniem, czy my możemy pomóc z jednej strony robiąc im szkolenie z tego, jak się pracuje przy przetargach, jak współpracować z agencjami, ale też właśnie z tym klientem wewnętrznym, czyli marketingiem.

No i mamy takie przypadki, że zakupy się do nas zgłaszają i proszą, abyśmy pomogli im wyjść zza szafy, bo ten marketing ich tam trzyma, a oni by chcieli wyjść, bo uważają, że mogą być wsparciem, a nie koniecznie jakąś przeszkodą, bo nie są tylko od cięcia kosztów.

Dlatego to, co mówisz, jest bardzo fajne i mam nadzieję, że będą oglądać nas i marketerzy i zakupy i będzie to dla nich dobry przykład.

R.K: Wspomniałaś o tym, że słowem-kluczem są relacje. Nie na darmo nasz program nazywa sięShortlist Relacje, bo właśnie one, jak i wspólne cele są kluczem do sukcesu.

J.B-C: Oczywiście, że tak i w większości przypadków my mamy wspólne cele, co więcej, my sobie wszyscy we wszystkich firmach opowiadamy, jaki to mamy jeden, czy kilka wspólnych celów. Po czym nagle się okazuje, że po pierwsze nie mamy do siebie zaufania, po drugie trudno jest nam przeprowadzić taki kontrolowany konflikt, czyli wymianę zdań, bo każdy z nas ma prawo, mieć własny punkt widzenia.

Później ciężko jest nam się dogadać, jaka będzie wspólna droga, a nawet jak już to zrobimy, to ciężko jest nam to wprowadzać w życie. Bardzo często głównym powodem tego jest to, że każdy ma swoje ambicje i widzi swoje miejsce inaczej niż pozostali. To są różne punkty widzenia.

Nasze ambicje często nie pozwalają nam zejść do takiego bazowego punktu na zasadzie: hej, każdy może mi pomóc!Bardzo pomocną może okazać się nawet pani księgowa. A to czy ona mi pomoże, czy nie zależy od tego, czy my zbudujemy normalne relacje i wspólny cel.

Nie ma wartościowania, czy lepszy jest marketing, sprzedaż, czy produkcja. Wszyscy są ważni.
R.K: Jaka jest rada dla marketingowców, w tym, aby te projekty, które robią, osiągnęły sukces?

J.B-C: Przede wszystkim otworzyć się na wszystkie propozycje, które płyną z zewnątrz. Bo te propozycje są, a my bardzo często zamykamy się, bo wydaje nam się, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy, a to nie prawda.

Każdego dnia możemy się nauczyć czegoś nowego. Jeżeli nie będziemy otwarci na te propozycje, to możemy bardzo dużo stracić i to dotyczy każdego pola naszego działania.
Trzeba się rozwijać i do tego trzeba być otwartym.

M.M: Czyli otworzyć się, rozmawiać i budować relację. Bardzo dziękujemy za rozmowę.

R.K: Zapraszamy na stronę shortlist.com.pl

Z Joanną Bujarską-Ciszek rozmawiali Marta Macke i Rafał Karski.

Najnowsze wpisy

×

Napisz do nas - ChatGPT